sobota, 22 sierpnia 2015

No wiec. Muszę sie wciąć w garść bo to co tu sie dzieje (czyli nic) nie robi dobrze ani mi ani Wam. 2 moesiace nic, a ktoś tu mówił, ze powrócił na dobre. Czuję, ze wyszłam z wprawy, ukręcenie każdego zdania wymaga ode mnie więcej wysiłku niż normalnie. Ale jak sie postaram i odzyskam tę iskrę motywacji do zaglądania tu moze wróci tez tamta przyjemność i łatwość.
Znów duzo sie działo od ostatniego wpisu (moze bo minęły 2 miesiące hehe). Probne egzaminy drugoklasiści, koniec roku szkolnego, urodziny jednej z przyjaciółek, wyjazd na obóz do Wielkiej Brytanii, tydzień z przyjaciółkami w Berlinie. Teraz siedzę tu kolejny tydzień, tyle ze sama. I tak to mam jak nie mam towarzystwa, ze duzo myślę. Aż za duzo. Znacie to kiedy macie złe popołudnie i melancholijnie siedzicie w domu słuchając smutnych piosenek? Mam taki moment prawie codziennie. Jutro wracam do Wrocławia, nareszcie. Tęsknię za kontaktem z ludźmi :)

Staram się znaleźć sposób na życie. Duzo odkrywam, o sobie, o innych, o całym świecie. Chciałabym podzielić się tym wszystkim, czuje jednak, że nie mogę. Samo to ile sie zmieniło od czasu kiedy pojawiały się tu kilkulinijkowe posty z niewyraźnymi zdjęciami pisane przez dwunastoletnią mnie. Czuję, ze stworzyła się bariera, trudniej mi wlewać moje uczucia na papier (pole tekstowe). To mniej-więcej dlatego juz nie pisze prawie w ogóle. Nie czuję sie tak swobodnie jak kiedyś. Na prawdę szkoda, ale juz nie umiem odnaleźć motywacji, a jak juz to raz na dwa miesiące. Uczucie, które mi sie tak podoba (nie chce określić tego przyjemnością bo jakos dziwnie brzmi) pojawia sie kiedy dostajemy cos wzamian. Kiedy juz udaje mi sie wyklecić wpis-dostaję komentarze, czasem nawet ktoś zaobserwuje-to jest fajne. Ale kiedy następny raz wchodzę tu po kilku tygodniach już zapominam jak to jest, i cały czar pryska.
Mam nadzieje, ze rozumiecie, o ile w ogóle ktoś tu jeszcze wchodzi oprócz moich przyjaciółek i dziadków :)

Zdjęcie z East Side Gallery, które ma raczej mniej niż bardziej związku z treścią wpisu, ale i tak mi się podoba.

Co tam porabialiście w wakacje podczas mojej nieobecności tutaj?
Do następnego razu, papa!

PS. Dziękuję za najnowsze komentarze pod ostatnim postem, na prawdę wprowadziły uśmiech na moją twarz :)

wtorek, 16 czerwca 2015

Anglia

Jestem. Teraz nie ruszam się z domu przez prawie miesiąc. Spojrzałam na datę i trochę się przeraziłam, nie oczekiwałam, że dni tak szybko zleciały. Nie mogę uwierzyć, że już tylko dwa tygodnie szkoły. Czekają mnie jeszcze próbne egzaminy, których szczerze mówiąc trochę się boję, w szczególności historii. Przez pierwsze dwa tygodnie wakacji zostaję we Wrocławiu, potem znów zaczynają się wyjazdy, jednak ogólnie rzecz biorąc, w tym roku będą spokojniejsze.
Wczoraj wróciłam z wycieczki do Londynu. Program był na prawdę świetny, nie mogłabym wymienić jednej atrakcji, która by mi się nie podobała. Nie mieszkaliśmy w hotelu ani w schronisku, tylko u rodzin brytyjskich. Ja trafiłam razem z Kaśką i dwoma innymi koleżankami do dosyć sympatycznej rodziny. Jedyną niedogodnością byli Niemcy (znowuu), którzy przez pierwsze dni naszego pobytu również byli goszczeni u naszej rodziny. Jedyną okazją na wspólne spotkanie były posiłki, które były już wystarczająco krępujące. Każdy, kto brał udział w wymianie bądź wycieczce, która zawiera współżycie nastolatków z innych krajów o różnych językach wie, o co mi chodzi. Gdyby nie oni, mieszkałybyśmy w oddzielnym domku z własną łazienką (która zaoszczędziła by nam wielu niedogodności). No ale dosyć o Niemcach.
Podróż trwała koło dwudziestu dwóch godzin, co znaczy, że spaliśmy w autobusie(jedni więcej drudzy mniej-ja należałam raczej do tych drugich). Od razu po przyjeździe, czyli około ósmej rano, zaczęliśmy zwiedzać. Słońce niedługo po wschodzie i rześkie, poranne powietrze świetnie komponowało się z wizerunkiem miasta. Na prawdę super. Poszliśmy na london eye itp itd. Nie będę Wam streszczać programu, przynajmniej nie teraz.

Każdy z Was wie, jak wygląda Londyn, więc zostawiam Wam tylko dwa symboliczne zdjęcia z pierwszego i ostatniego dnia, żebyście mieli dowód, że na prawdę tam byłam.
Mozliwe, ze pojawi sie jeszcze jeden wpis na temat Anglii. Ale zobaczymy.
Dzieki za czytanie do następnego posta!

niedziela, 17 maja 2015

Po ponad dwóch miesiącach

Stoję w łazience z mokrymi włosami słuchając muzyki i w połowie zdania zapominam, jak miałam je dokończyć, czyli witaj z powrotem, Internecie.

Nie ukrywam, ze jest to przykre ze nie pisałam tu tak długo. Zaniedbałam bloga zdecydowanie. Przez ostatni czas tyle sie działo. Nie mam tu na myśli jakichś zmian, tylko po prostu ciagle coś. Jak nie szkoła (która jednak było sporą częścią tego czegoś), to wyjazdy, ciagle spotkanie z przyjaciółmi, to trzeba była załatwić to, to tamto, i tak w kółko. Nie powiem, ze czas mojej nieobecności tu byl nieudany, przeciwnie. Po prostu nie mogłam się zabrać i porządnie usiąść w celu sklecenia kilku słów na nowy wpis.
Za 2 tygodnie wyjeżdżam do Niemiec w ramach wymiany, o której juz tu wspominałam kilka miesięcy temu. Cztery dni przerwy i znów wyruszam do Londynu, też ze szkołą. Cieszę sie na oba wyjazdy, ale za nimi idzie tyle spraw, ze nie wiem nawet w co włożyć ręce. Trzeba zająć sie walizką, prezentem dla obu rodzin, u których będę gościła. przygotować ubrania, kosmetyki i te wszystkie rzeczy które wydają sie bezużyteczne, ale w podróży mogą cię uratować. Oddać wszystkie niezaliczone prace, bo wystawienie ocen tuż tuż. Muszę zadbać o leki na te wszystkie moje oddechowe ułomności, ogarnąć jakieś poduszki i koce do autokarów (bo w ciągu obu wyjazdów będę przemieszczać się w nocy), wymienić pieniądze, bo przecież tak luksus jak złotówki to tylko w Polsce. Lista ciągnie się i ciągnie. Tak więc mój okres zabiegania nie skończył się i chyba nie ma zamiaru w najbliższym czasie.
Na dziś piszę tylko tyle, aby zmotywować siebie samą do kolejnego wpisu.

Jeżeli tylko wpadliście tutaj w ostatnim czasie, zostawcie po sobie komentarz, byłoby mi bardzo miło :)
Do zobaczenia niedługo!

środa, 25 lutego 2015

fun fun fun

no więc najwyraźniej wróciłam do przynajmniej dwutygodniowych odstępów między postami. serio chciałam coś dodać ale coś nie pykło, sorczi
Ooo boże. Nawet nie chce mi się pisać o ostatnich dwóch tygodniach. Pierwszy-masakra, drugi-dwa razy większa masakra. Zacznijmy od tego, że mami jak zwykle w nader korzystnym punkcie wyjechała na nader korzystne dwa tygodnie, co znaczy że żyję mniej więcej na 2, w najlepszym razie 3 domy. Wspomnijmy też, że miała wrócić w niedzielę, ale w nader korzystnym punkcie dostała zapalenia pęcherza czy jakiegoś innego syfu i przesunęła przyjazd o 2 dni. Nader korzystnie pomiędzy tymi dwoma miałam finał ślązaka. I jeszcze myślałam o ścięciu włosów tak do ramion. Miałam półmetek jeszcze w tym samym tygodniu. Podsumowując to fajnie było, przymykając oko na połowę naszej klasy, która cały wieczór grała w pokera. Zajęli cały stół, kiedy sobie poszli usiadłyśmy tam z pizzą i pomieszałyśmy im żetony hehehe Potem przez jakoś 2 dni bolały mnie kolana i chodziłam jak stara babcia, the price you pay. Następnego dnia, czyli w walentynki, wybraliśmy się na łyżwy "ekipą". Na samych łyżwach było średnio (może dlatego że jakoś niepełnosprawnie jeździłam z tymi kolanami), ale za to potem poszliśmy do Mc'a i gadaliśmy, a wiadomo że jak jest jedzenie to od razu się wszystkim humory poprawiają. Potem w niedzielę obudziłam się chora z całym zestawem składającym się z kataru, kaszlu, bólu głowy, gorączki i krwawieniem z nosa. Utrzymało się przez cały tydzień więc mowy nie było o chodzeniu do szkoły. Ogólnie to chyba całą środę przespałam, a u mnie spanie w dzień jest bardzo rzadkie, wręcz niespotykane. Tylko w szczególnych przypadkach. A jak się już budzę to nie wiem która godzina, gadam dziwne rzeczy i chcę iść do kościoła, hm. Jeszcze chciałabym w ciągu najbliższego czasu wyskoczyć na weekend gdzieś, ale nie wiem jak się do tego zabrać. Teraz chodzę do szkoły, chociaż raczej nieregularnie, jednego dnia na dwie lekcje, drugiego na całe, i potem znowu. Coś co zauważyłam: kiedy nagle w środku lekcji pojawiłam się w szkole w po tygodniowej nieobecności, wszyscy byli jakoś strasznie mili. Ciekawe zjawisko. Ogólnie na lekcjach jest obecnych coś koło 16 osób, z czego połowa kaszle i smarka, ze mną na czele. Ostatnio mam nastrój zlewki (a może probówki HAHAHA), przez co jakoś wszystko wydaje się przyjemniejsze. Wszystkim serdecznie polecam. Dni lecą jeden za drugim, ale codziennie jest jakoś śmiesznie.
sory że takie smutne zdjęcie, ale nie wyglądam momentalnie wystarczająco dobrze, aby nie przedstawiać się na czarno-biało
 
Serio lubię tu pisać. Zbyt często o tym zapominam.

Jeszcze na koniec chciałam podziękować za ogrom miłych komentarzy pod ostatnim wpisem. Jesteście super.

Co sądzicie o tym pomyśle z włosami? w sumie to i tak Wasza opinia nic nie wniesie bo już zdecydowałam, ale miło ją usłyszeć tak czy tak :)

poniedziałek, 2 lutego 2015

aktywnie

Witajcie!
Jak może wiecie przez, ostatnie 16 dni trwały ferie zimowe w województwie dolnośląskim, w którym mieszkam. Tak jak pisałam w ostatnim wpisie, w czasie dłuższego wolnego często dzieje się tak: przez pierwsze 2-3 dni wychodzę do miasta, spotykam się z przyjaciółmi i jest ogólnie supi. Ale po upływie tych kilku tak aktywnie spędzonych dób muszę odpocząć, poleżeć trochę w łóżku, pooglądać jakieś filmy czy filmiki itp. I odpoczywam tak do końca ferii, czyli przynajmniej 5 dni. Cała motywacja do ogólnego wstawania rano (albo bardziej po południu) a co dopiero wychodzenia z domu jakoś mi przechodzi. W te wolne, jak z resztą chyba w każde, obiecywałam sobie, że tak nie będzie, z tą różnicą, że dotrzymałam obietnicy. Był tylko jeden taki wyżej opisany dzień, tyle że całkowicie zasłużony, ponieważ w ciągu poprzednich dawałam z siebie wszystko. Jeżeli próbuję określić te dwa tygodnie jednym słowem, na myśl od razu nasuwa się "owocne", sama nie wiem czemu XD

oto co między innymi się działo, stało, odbyło itp. w te ferie:
-przejazd ulicą Powstańców Śląskich pięć razy w tą i z powrotem
-duszenie się sztucznym dymem
-selfie tabletem z Media Marktu
-kupno ośmiu ubrań
-spanie do 14:00
-nauka trzech języków
-jazda na łyżwach i ani jednej gleby✌️
-ludzka kanapka składająca się z pięciu osób
-mini Not-My-Arms-Challenge
-odbijanie balona Antona haha
-odnalezienie swojego reality-show na MTV - Dopasowani, polecam
-jedzenie w KFC tylko półtorej razy✌️
-obejrzenia dwóch polskich filmów w ciągu jednej doby
-bieganie w parku (wow)
-zakradanie się jak służby specjalne i paparazzi z toalety w kinie
-wielokrotne chowanie się przed zdjęciami
-dwie noce pod rząd przespane poza domem
-kupno figurki Pingwina z Madagaskaru (bodajże Ricco) w Multikinie
-przechadzka w czapce jeszcze z metką po osiedlu
jak się okazało, nie robiłam zbyt wielu zdjęć(chociaż byłam przekonana, iż tak właśnie było), a nie chcę tak strasznie kraść od przyjaciółek. Musimy się zadowolić więc tymi resztkami, z których dało się zrobić tylko kolaż xd
 
Też czasem macie takie dni jak ja?
do następnego postu!

środa, 21 stycznia 2015

ferie czas start

hej hej kochani
Mam jakąś niewiarygodną motywację, aby pisać tu częściej niż raz na półtorej miesiąca. Może, bo mój blog przeżył mini-odżycie. Kilka nowych obserwacji i miłych komentarzy i już zrobiło się jakoś przyjemniej XD
Ostatni tydzień nie mogę określić inaczej niż strasznie zawalony. Miałam napisany o tym już cały post, ale ostatnio zauważyłam, że na blogu w każdym poście poświęcam przynajmniej jeden akapit na narzekanie. Ogólnie określiłabym siebie jako realistkę z cieniem czasem aż naiwnie optymistycznej wiary w ludzi, ale kiedy wylewam moje myśli na pole tekstowe, lubię podkreślać te negatywne aspekty. Z tej okazji stwierdziłam, że w tym wpisie oszczędzę sobie narzekania. Pozytywne myślenie i uśmiech są w końcu zaraźliwe :)
Ferie spędzam spokojnie. Nie ruszam się nigdzie spoza mojego miasta. Mi i moim przyjaciółkom z klasy dało się umówić całą piątką, co samo w sobie bardzo rzadko się udaje, na nocowanie. A dokładniej dwa z rzędu, najpierw u Oliw a potem u Julki. Nie wiem co jeszcze tu napisać. Nie chce Wam się pewnie czytać streszczenia co robiłyśmy po kolei, albo o tym jak bardzo kocham moje przyjaciółki. Powiem w każdym razie, że tamte dwie doby były świetne <3
Oprócz tego ma przyjechać do mnie Asia na kilka dni. nie wiemy kiedy, ponieważ aktualnie obie czujemy się niespecjalnie. W planach mam jeszcze wyjście do teatru muzycznego i udzielanie korepetycji z niemieckiego. Poza tym, nie wiem. Mam tylko nadzieję, że nie skończy się na tym, że będę wstawała po południu i zanim będę gotowa do wyjścia lub robienia czegoś produktywnego już zdąży zrobić się ciemno. W czasie wolnego często mi się to zdarza, chociaż bardzo tego nienawidzę.
udawajmy, że to zdjęcie ma cokolwiek wspólnego z tym co napisałam
 
Kiedy rozpoczynają się Wasze ferie zimowe? Macie już ciekawe plany?
papaa!